Zaczynają już o 7:00 rano. Rosnący warkot. Potem łopoczącą poły namiotu. Jeden za drugim. Leżę jak Tutanchamon w sarkofagu puchowego śpiwora, nie ruszam się jeszcze. Nie ma sensu. Słońce będzie tu o 7:45. Śniadanie o 8:00. A one latają. W tą i z porotem. Cholerne helikoptery.
Siedzę na składanym, polowym krzesełku przed namiotem z jadalnią. Siedzę i obserwuję, nie idę dzisiaj do góry. Czuję się jak Sokole Oko z serialu M*A*S*H, namioty, helikoptery. Dziś zwieźli spod szczytu wycieńczonego Chorwata- kolejna ofiarę tej bitwy.
W oddali biała kopuła znaczy centrum obozu Elite Expeditions. Żołnierze Nimsa w identycznych czapeczkach kontrastują z partyzanckim stylem reszty Sherpów-przewodników. Obóz ma bramę wyznaczoną dwoma flagami i znakiem zakazu wstępu. Bije od niego aura wojskowego porządku.
Obok obóz imprezowiczów z 14 Summits. Do późna świeci się u nich niebieskieneonowe światło i gra muzyka.
Taaa ta ta ta tatata ta tata tata tata ta w głowie motyw muzyczny z serialu. Leci kolejny helikopter. Nisko, bardzo nisko. Prawie haczy płozami o piasek moreny wzbijając przy okazji tumany kurzu. Błyszczy w słońcu jak świeżo nawoskowany, sportowy samochód. Na burcie wielki biały napis „NIMSDAI”. Nie ląduje od razu, kręci piruety nad obozem. Potem pewne przyziemienie. Nie wiem czy jest na pokładzie, w sumie mnie to nie interesuje. Zobaczę potem na IG jego zdjęcie pozującego, z dwoma blondynami, przed bramą obozowiska.
Odlot po kilkunastu minutach podobnie. Znowu tak nisko jak się da.
Helikoptery tutaj to plaga. Latają wszędzie i ciągle. Jak korzystać z natury, podziwiać widoki kiedy co chwilę słychać warkot motoru nad głową. Jak wczuć się w mistycyzm tej dziwnej religii wykuwającą graffiti na rozrzuconych po szlaku głazach, słuchać modlitw łopoczących na wietrze flag i szumu kręcących się modlitewnych młynków kiedy znowu leci helikopter. Czar pryska. Gdzieś w kabinie błyszczą białe zęby pod czarnym okapem wąsów. NIMSDAI leci odwiedzić kolejny obóz. Ja przenoszę krzesełko do środka namiotu jadalni. Sherpa – Radar wola na obiad.